Jeszcze w pierwszej połowie sierpnia ofensywa sowiecka na Warszawę rozwijała się w galopującym tempie i wielu polityków świata już postawiło krzyżyk na niedawno odrodzonym państwie polskim. Papież Benedykt XV nakazał modły nad nieszczęsną Polską, podkreślając że bolszewickie zło zagraża całej Europie.
Armia Czerwona galopowała w dwóch kierunkach: na północy na Warszawę, aby po jej zajęciu rozpalić rewolucyjny pożar na Zachodzie, a na południu na Lwów, aby poprzez Galicję wyjść do środkowej Europy i na Bałkany. Zwycięstwo na obu tych kierunkach wydawało się jeszcze na początku miesiąca niemal pewne, co doprowadziło do rywalizacji między dowódcami obu frontów sowieckich o palmę pierwszeństwa w pogromie burżuazyjnej Polski. Głównodowodzący Armii Czerwonej, Siergiej Kamieniew, rozkazał przesunięcie części jednostek z frontu ukraińskiego na główny kierunek uderzenia czyli na Warszawę, pod komendę Michaiła Tuchaczewskiego, ale rozkaz ten nie został zrealizowany. Efektem tego zaniechania była luka, która na początku sierpnia powstała między dwoma frontami wojsk bolszewickich. Winę za to przypisuje się zwykle komisarzowi politycznemu Frontu Południo-Zachodniego Józefowi Stalinowi, który dążył do odniesienia zwycięstwa na "własnym" lwowskim kierunku natarcia. Na razie atakujące na północy wojska Tuchaczewskiego odnosiły jednak kolejne sukcesy: 1 sierpnia padł Brześć, potem Łomża i Ostrołęka. Ciężkie walki trwały nad Bugiem. Bolszewicki Tymczasowy Komitet Robotniczej Polski działający w Białymstoku wezwał robotników i chłopów do przejmowania władzy w Polsce i do zatknięcia czerwonego sztandaru na warszawskim Belwederze jeszcze przed wkroczeniem do stolicy Polski Armii Czerwonej. Bolszewicy już podejmowali działania, aby wymordować albo pozamykać w obozach koncentracyjnych polską szlachtę i burżuazję, a de facto wszystkich tych, którzy nie zgadzali się z ich krwiożerczą wizją świata.
Mimo że wojska Tuchaczewskiego wciąż parły naprzód i zajmowały kolejne miejscowości, to jednak impet ich uderzenia stopniowo słabł, a polski opór tężał. Głównodowodzący Józef Piłsudski i szef sztabu Tadeusz Rozwadowski opracowali 6 sierpnia rozkaz o przygotowaniu przeciwuderzenia znad Wieprza. Główne siły bolszewickie miały być związane: na północy przez 5. Armię gen. Władysława Sikorskiego, a pod Warszawą przez 1. Armię gen. Franciszka Latinika. Grupą uderzeniową miał dowodzić osobiście Józef Piłsudski. 8 sierpnia rozpoczęło się formowanie linii obrony Warszawy – ostatniej reduty wolnej Polski. Wszyscy Polacy zdawali sobie sprawę, że jeśli bolszewicy wkroczą do stolicy Polski i zaprowadzą tu sowiecki porządek, to wymarzona od pokoleń niepodległość rozpłynie się jak senne marzenie. Dlatego na ochotnika do walki zgłaszały się tłumy robotników, chłopów, inteligentów i młodzieży. Inspektorem Armii Ochotniczej był osławiony dowódca Błękitnej Armii gen. Józef Haller.
10 sierpnia wydany został rozkaz nr 10000, który dotyczył tworzenia polskiego ugrupowania do ostatecznej bitwy. Nie wiedzieli oczywiście o nim bolszewicy, którzy szli do przodu i nazajutrz osiągnęli linię Wisły, zajmując po drodze Mławę i Pułtusk. 12 sierpnia rozpoczęły się zacięte walki o Radzymin. Główne siły Tuchaczewskiego obchodziły już Warszawę od północy w kierunku na Płock, Toruń i Włocławek. 13 sierpnia rozpoczęły się walki na przedpolach Warszawy. Następnego dnia 5. Armia gen. Sikorskiego rozpoczeła natarcie znak Wkry, aby zmniejszyć impet ataku sowieckiego na stolicę. Potem po krwawych bojach pod Radzyminem do kontruderzenia przeszła 1. Armia gen. Latinika.
16 sierpnia rozpoczęło się główne polskie uderzenie ostatniej szansy. Siły dowodzone przez Piłsudskiego ruszyły znad Wieprza w kierunku Mińska Mazowieckiego, Brześcia i Siedlec. Po rozbiciu zaskoczonych oddziałów sowieckich pod Kockiem i Cycowem, wyszły na tyły oddziałów Tuchaczewskiego. Bolszewicy nie od razu zdali sobie sprawę ze strategicznego przełomu i nadal szli coraz głębiej w pułapkę, docierając 17 sierpnia do Lidzbarku i Działdowa, kierując się dalej na Toruń. Bronił się Płock. W tym samym jednak czasie polskie jednostki zajęły już Łuków i Mińsk Mazowiecki. 19 sierpnia odzyskany został Sokołów, Drohiczyn, Biała, Kodeń i Brześć, a następnego dnia Ciechanów i Maków Mazowiecki. Rozbita została 16. Armia sowiecka, 15. Armia została zmuszona do ucieczki na wschód. Wobec tego, że oddziały polskie zbliżały się do granicy z Prusami Wschodnimi, siłom sowieckim prącym na Warszawę groziło całkowite odcięcie i unicestwienie, dowództwo frontu zmuszone było wydać rozkaz generalnego odwrotu.
W tym samym czasie 1. Armia Konna Budionnego podejmowała nieudane próby zajęcia Lwowa. Została zatrzymana pod Zadwórzem przez oddziały ochotnicze, które zostały wycięte do nogi, ale ich poświęcenie dało czas na przygotowanie obrony. Bitwę pod Zadwórzem nazwano potem "Polskimi Termopilami". Po tym "sukcesie" jazda Budionnego musiała zrezygnować z atakowania Lwowa i skierowała się na Lublin i Krasnystaw. Kiedy 21 sierpnia ruszyła polska kontrofensywa pod Lwowem, na północnym froncie oddziały polskie ścigały nadal uciekające odziały bolszewickie. Wyzwolono Zambrów, Wysokie Mazowieckie, Działdowo, Mławę, a następnego dnia Białystok i Łomżę. 23 sierpnia pod Kolnem rozbita została część konnego korpusu Gaja, a reszta jego okrutnych hord chcąc uniknąć całkowitej klęski, uciekła za granicę Prus Wschodnich, by schronić się pod władzą niemiecką. To samo zrobiło też wiele innych oddziałów sowieckich. W końcu miesiąca załamała się ostatecznie ofensywa bolszewicka na froncie południowym. Po nieudanej próbie wzięcia szturmem Zamościa, Armia Konna Budionnego stoczyła ciężką bitwę z grupą gen. Stanisława Hallera. W toku tych walk doszło do największej w czasie całej wojny bitwy kawaleryjskiej pod Komarowem. Polska dywizja jazdy gen. Juliusza Rómmla zmusiła w niej konnicę Budionnego do odwrotu za Bug.
Bitwa warszawska zakończyła się pełnym tryumfem wojsk polskich. W jej wyniku bolszewicki Front Zachodni, który miał unicestwić Polskę, sam został rozbity. Poza dziesiątkami tysięcy zabitych i rannych, Sowieci stracili też ponad 70 tys. żołnierzy, którzy dostali się do polskiej niewoli. Około 80 tys. żołnierzy sowieckich zostało internowanych w Prusach Wschodnich. Polacy stracili niespełna 5 tys. zabitych, 22 tys. rannych i 10 tys. zaginionych. Bitwa ta była przełomowym wydarzeniem w historii Polski, ocalając odradzające się dopiero państwo przed jarzmem sowieckim i totalną zagładą.
(na zdjęciu: Fragment obraz „Alegoria zwycięstwa w 1920 roku” Zdzisława Jasińskiego - płótno namalowane w sierpniu 1920 roku znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie)